Miałam już tego dosyć. Kolejny raz słyszę te szepty. Czy ja nie mogę być normalna? Nie myśleć o śmierci? Już dziewiąty raz trafiłam do szpitala, bo chciałam się zabić. Tylko, że ja lubię życie. Ale jak tylko ktoś mnie obrazi, powie, że jestem beznadziejna, zaczynam mieć myśli samobójcze. Czuję jakbym to nie ja wyciągała żyletkę. To nie mogę być ja. Ja się boję żyletki, a ta osoba ją kocha.
- Jak się dziś czujemy?- pyta lekarz, lekko zaniepokojony moją pozą.
Oplatam się ramionami i bujam w przód i w tył. Nie odpowiadam na pytanie. Nigdy tego nie robię. Boję się mówić. Nawet nie wiem czy nadal potrafię to robić. Ostatni raz odezwałam się 2 lata temu. W dniu, w którym zabiłam swoich rodziców. Pamiętam to dobrze. Próbuję uwolnić się od wspomnień.
Wróciłam wtedy ze szkoły późno, po części dlatego, że dostałam jedynkę z biologii. Oczywiście rodzice już wiedzieli, oni zawsze wiedzą o wszystkim. Tata zaczął krzyczeć.
- Hańbisz rodzinę! Ja miałem same dobre oceny!- był coraz bardziej czerwony, powoli zaczynałam się go bać.
-Ale to ty. To, że byłeś idealny nie znaczy, że ja też mam taka być!- ostatnie zdanie powiedziałam, próbując powstrzymać się od płaczu.
Potem pamiętam tylko swoje przerażenie, coraz głośniej wypowiadane słowa i wzbierającą we mnie złość. Następnie moje ręce, bez udziału mojej świadomości, sięgnęły po nóż. Zabiłam ich tak jak siebie usiłuję uśmiercić. Bez udziału świadomości i podcinając żyły. Pamiętam swoje ostatnie słowa: to nie koniec...
Od tej pory mieszkałam w różnych miejscach. Za każdym razem działo się coś dziwnego. Albo ktoś podłożył ogień, albo ktoś dodał trującą roślinę do jedzenia. Nikt nie wytrzymał dłużej niż miesiąc. Zresztą komu by się chciało mieszkać z samobójcą? Albo co gorsza, z zabójcą? Ludzie się mnie boją. Nawet jeśli nie znają mojej przeszłości, wyczuwają we mnie coś mrocznego.
Muszę przestać o tym myśleć, bo zaraz.....Za późno. Moja ręka zaczyna się ruszać. W pobliżu nie ma niczego ostrego. Mimo to, moje ręce wiedzą co robić. Zaczynają poruszać się w stronę szyi. Próbuję walczyć. Boję się. Ale tym razem nie ma nikogo, kto by mnie powstrzymał. Nie mogę oddychać. Ręce coraz mocniej zaciskają się. Tym razem to koniec. Tuż przed śmiercią zauważa mnie lekarz. Biegnie, chociaż wie, że nie zdąży. Ostatnie co widzę, to ból w jego oczach. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że trochę nie na temat, ale po prostu miałam wenę. I jeśli są jakieś błędy, to też przepraszam. Mam nadzieję, że się podoba. I, że w ogóle ktoś to czyta xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz